Palec i język były pomarańczowe, język szczypał ale buzia była wesoła:)
Po ponad 20 latach przypomniałam sobie ten smak, zapach i szczypanie na języku dzięki temu samemu produktowi, który dostępny jest na naszym rynku w nowej odsłonie.
Sympatyczny pomarańczowy duszek zdobiący kartonowe pudełko uśmiecha się wesoło. A w pudełku znajduje się 10 saszetek z witaminowym proszkiem.
Do produktów, które znało się w dzieciństwie podchodzi się z sentymentem. Ma się do nich również zaufanie. Dlatego też bez obaw będę podawać te witaminy mojemu dziecku.
W tym momencie sama je podjadam. Tak jak dawniej za czasów gdy miałam kilka lat...
Smakuje mi tak samo dobrze jak wtedy...
Produkt zawiera 10 saszetek i kosztuje 12,90 zł.
Na stronie Angelini piszą o tym produkcie:
Preparaty VisolVit, przez wielu ludzi korzystnie kojarzone z dzieciństwa, mają bardzo wygodną formułę. VISOLVIT Junior Orange to saszetki z granulatem do rozpuszczania w wodzie. Ma on przyjemny pomarańczowy smak i jest bardzo lubiany przez dzieci. Zaletą VisolVitu jest również wygoda jego stosowania raz dziennie.
VISOLVIT Junior Orange suplement diety jest przeznaczony do stosowania głównie u dzieci i młodzieży.
1 saszetka dziennie
Dawkowanie i sposób podania:
Zalecana do spożycia dzienna porcja
produktu wynosi:
Dzieci i młodzież od 3 do 17 lat
– 1 saszetka.
Rozpuścić saszetkę granulatu w ¾ szklanki schłodzonej wody.
Zawiera substancję słodzącą.
Skład:
witamina D3 (cholekalcyferol); witamina B12 (cyjanokobalamina); witamina C (kwas L-askorbinowy); witamina B1 (monoazotan tiaminy); witamina A (palmitynian retinylu); witamina B2 (ryboflawina); witamina B6 (chlorowodorek pirydoksyny); niacyna (amid kwasu nikotynowego); kwas pantotenowy (D-pantotenian wapnia); cukier– substancja słodząca;
kwas winowy (E 334) – substancja wzmacniająca smak i zapach; wodorowęglan sodu– regulator kwasowości; dwutlenek krzemu– substancja przeciwzbrylająca; aromat pomarańczowy; żółcień chinolinowa (E 104) – barwnik; czerwień koszenilowa (E 124) – barwnik.
Nigdy tego za dziecka nie dostawałam, ale chyba dla tego że nie było tak wszystko w tamtych czasach dostępnych jak teraz. Teraz dziecku podaje różne witaminy, na pewno spróbujemy tego przy następnej wizycie w aptece ;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
To prawda kultowe witaminy, bo jeszcze z czasów PRL-u. Smaku nie pamiętam, bo ich nie przyjmowałam. Jako mieszkanka wsi wychowana na własnych warzywach i owocach i całej piwnicy przetworów nigdy nie potrzebowałam uzupełniania w dodatkowe substancje.
OdpowiedzUsuńDziś sprawa ma się nieco inaczej, bo te warzywa i owoce, które ku[ujemy w marketach dalekie są od doskonałości :(
A my mamy żelki-duszki tej marki i wraz z dziećmi codziennie się częstujemy ;-)
OdpowiedzUsuń